Legendarny duch nawiedzał budowniczych Kopca Kościuszki?

Z kilkoma z kopców w Krakowie związane są legendy znane na całą Polskę. Każdy kojarzy przecież legendarnego Króla Kraka czy legendarną księżniczkę Wandę, co Niemca nie chciała. Czy ten najbardziej znany – Kopiec Kościuszki – też posiada własną legendę? Okazuje się, że tak. Chociaż nie do końca. Oto historia zjawy, która nocami napadać miała na budowniczych Kopca w latach 1820-1823.
 
Każdej nocy dokładnie gdy wybiła północ na Wzgórzu św. Bronisławy pojawiać miała się zjawa, której nie w smak była budowa kopca upamiętniającego wojskowego dowódcę. Jak to zwykle bywa zjawa miała być okryta białym całunem. W ręku trzymać miała pochodnię.

Bezbożni! Jak śmiecie dla człowieka grzesznego, który krew przelał, znieważać miejsce, czci błogosławionej Dziewicy poświęcone, która się za lud krakowski modliła. Przestańcie waszych robót, bo was kara Boska nie minie, miasto i domy wasze będą ogniem niszczone, kamień na kamieniu nie zostanie, a krew wasza rynsztokami popłynie. Biada wam, biada! – straszyć miała zjawa według podań spisanych w książce Opis sypania Kopca Kościuszki r. 1820 na górze Świętej Bronisławy

 

Prezydent Mościcki w drodze na Kopiec Kościuszki w 1927 roku. Fot. NAC; sygnatura. 1-A-1568-4

Zjawa miała tak wystraszyć robotników pracujących przy budowie kopca, że część z nich zrezygnowała z wynagrodzenia, a część na noc wybierała schronienie w karczmach na Zwierzyńcu. Senat Rzeczypospolitej krakowskiej wysłać miał na wzgórze żołnierzy, których zadaniem było pojmanie zjawy. Trudna sztuka uchwycenia zjawy nie udała się. Żołnierze ze strachu mieli odmówić wykonania zadania. Pod kierownictwem kapitana Wiłkowskiego na miejsce budowy kopca miał wyruszyć niewielki oddział, który postanowił rozprawić się ze zjawą straszącą robotników.
 

“Gdy północ wybiła, duch się ukazał; wtedy za danym znakiem, dwaj grenadyerzy z bagnetem w ręku natarli, kapitan zaś, mierząc w piersi szpadą: Poddaj się, krzyknął, bo zginiesz”. Wtedy duch rzucił pochodnią i zaczął się cofać, a poznawszy, że może życiem przepłacić, “panie kapitanie! zawołał, litości! pardon! To ja wachmistrz pański” – relacjonuje Walenty Baranowski

 
Tajemniczą zjawą okazać miał się wąsaty grenadier “pijak, burda, awantur wiecznie szukający”. Sprawa zjawy ukazującej się o północy na Wzgórzu św. Bronisławy okazała się mistyfikacją przygotowaną przez właściciela jednego z wyszynków na Zwierzyńcu, który ze względu na zorganizowanie osady dla budowniczych kopca utracił zyski. Podobno zarówno inicjator mistyfikacji jak i jej wykonawca trafili później do więzienia.

 
Polecamy również: